sobota, 5 lutego 2011

Nazistowscy zbiedzy

Barbie
Klaus Barbie
Dopóki ludzkość nie pozna wszystkich mrocznych tajemnic związanych z czasami Drugiej Wojny Światowej, dopóty nie umilkną echa tamtych traumatycznych zdarzeń. Owych zagadek jest niemało. Co się stało z majątkiem NSDAP oraz z niektórymi skradzionymi dziełami sztuki? Czy olbrzymie skarby Trzeciej Rzeszy to mit? Co kryło się za projektem Wunderwaffe? I wreszcie jak potoczyły się losy wysokich rangą oficerów niemieckich, którzy nie zostali schwytani tuż po wojnie? Można zadać więcej pytań, ja natomiast chcę się zająć ostatnim z wymienionych. Warto się zastanowić nad historiami niektórych jednostek, dają one bowiem wiele do myślenia, można nawet pokusić się o wysnucie wniosków na temat nierzadko chorego funkcjonowania dzisiejszego świata. Dzisiejszy wpis dotyczyć będzie zatem uciekinierów z tonących  pod koniec wojny nazistowskich Niemiec, we wstępie do tego obszernego tematu posłużę się przykładem owianego złą sławą gestapowca, Klausa Barbiego.  (Kilkając "Czytaj więcej" przejdziesz do dalszej części tekstu)

Kat Lyonu, bo taki przydomek przywarł do Klausa Barbiego, swą karierę w SS rozpoczął tuż po zakończeniu studiów, następnie przydzielono go do Gestapo, pod dowództwo Adolfa Eichamanna. W maju 1942 roku przeniosiono go do Francji gdzie nadano mu status szefa Gestapo w Lyonie. To właśnie tam rozpoczął się najkrwawszy rozdział w życiu owego oficera, który trwał do czasu końca okupacji Francji. Barbie w ramach swej służby zgładził  4321 ludzi, na pewną śmierć do obozów zagłady wysłał z kolei 7500 Żydów, ponadto był odpowiedzialny za aresztowanie oraz torturowanie 14 000 członków francuskiego ruchu oporu. Już wiecie zatem skąd taki przydomek. Koniec wojny dla Barbiego nie wiązał się jednak z żadnymi poważnymi konsekwencjami w związku z popełnionymi zbrodniami, wręcz przeciwnie, rozpoczął się dla niego nowy, barwny etap w życiu. Tuż po wojnie został bowiem zwerbowany, a następnie skrywany i ochraniany przez Brytyjczyków oraz Amerykanów. W latach 1945-1955 pracował w ukryciu dla wyżej wymionych rządów w roli szpiega, gdy zaś jego usługi przestały być potrzebne skorzystał z pomocy watykańskiego biskupa Aloisa Hudala i uciekł do Argentyny, a później do Boliwii.

W Ameryce Południowej, wojenny zbrodniarz został przyjęty z otwartymi ramionami i już pod nowym nazwiskiem (Klaus Altmann), przez nikogo nienękany, wiódł obfity w różne ciekawe wydarzenia żywot. Na uwagę zasługuje szczególnie epizod w La Paz, gdzie pełnił funkcję bosa kartelu narkotykowego, rządowego szpiega oraz brał udział w zamachu stanu, słowem, był osobą wysoko postawioną i dobrze sytuowaną. Kresem jego życia na wolności okazały się zmiany we władzach Boliwii skąd został w 1983 roku deportowany do Gujany Francuskiej, a następnie do Francji. Przed ekstradycją został również zdemaskowany i wyszło na jaw jego prawdziwe nazwisko. Rozpoczęty w 1987 roku proces zakończył się skazaniem nazisty na dożywocie, zmarł w więzieniu w 1991 roku. W trakcie rozprawy Barbie stwierdził: "Jeżeli urodziłbym się tysiąc razy, to tysiąc razy byłbym tą samą osobą którą byłem" Do czego jednak zmierzam?

Otóż przykład Klausa Barbiego udowadnia, że my, zwykli śmiertelnicy, wiemy naprawdę bardzo mało o pewnych kluczowych sprawach związanych z czasami Drugiej Wojny Światowej. Z jednej strony przyczyniają się do tego rządy państw o statusie mocarstw, z drugiej zaś wpływy nazistowskich sprzymierzeńców. W samej Argentynie, za sprawą zafascynowanego faszyzmem Juana Perona, po wojnie przebywało 180 zbiegłych nazistów, wśród nich Aribert "Doktor Śmierć" Heim, Josef Mengele, Franz Stangl - komendant KL Treblinka, Ante Pavelic - przywódca Panstwa Chorwackiego w czasie wojny, Walter Rauff - wynalazca jeżdżącej komory gazowej, Gustav Wagner - komendant KL Sobibór oraz wielu innych. Do wyżej wymienionych należy dodać długą listę naukowców, którzy znaleźli schronienie w USA oraz w ZSRR. 

Pora nareszcie zadać najważniejsze pytanie. Jeżeli ucieczka z dogorywającej Trzeciej Rzeszy nie była taka trudna jakby mogło się zdawać i udało się ten wyczyn zrealizować dużej grupie ważnych nazistowskich osobistości, to czy możliwym jest, że Adolf Hitler także tego dokonał? Czyżby cała historii o rzekomej chorobie umysłowej, która stała się przyczyną samobójstwa wodza nazistów była tylko przykrywką dla jego ucieczki? Istnieje wiele koncepcji, które tak właśnie mówią... Zapraszam was, drodzy czytelnicy, do przeczytania drugiej części wpisu, która ukaże się w przyszłości!

7 komentarzy:

  1. proszę o merytoryczne komentarze szanowny panie.

    OdpowiedzUsuń
  2. http://img248.imageshack.us/img248/3740/quintessentialbarbies.jpg

    Bo inaczej się nie dało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem, że powyższy wpis jest nieco patetyczny, biorąc jednak pod uwagę ciężar gatunkowy tematyki pisać inaczej nie mogłem, mimo wszystko dziękuję za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak bylo naprawde to szans dowiedziec sie nie mamy. Niby jest troche faktow potwierdzajacych samobojstwo Hitlera, ale nie wydaja sie byc one, przynajmniej dla mnie, w 100% przekonywujace. Nie chodzi tu nawet o ew. chorobe psychiczna, bo ona nie jest w zaden sposob konieczna do wytlumaczenia tego, ze strzelil sobie w glowe. Przeciez gdyby tego nie zrobil, zostalby schwytany w ciagu kilku dni i zapewne rozstrzelany. Bedac w jego skorze w takiej sytuacji wiekszosc by postapila tak jak on.
    Pytanie tylko, czy to samobojstwo mialo miejsce? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powyższy wpis nie jest ani trochę "patetyczny" - ewentualine za takie można uznać pierwsze zdanie, ale cóż poradzić - trzeba strzelić jakąś margarynką, bo suchym faktem czytelnika nie rozpędzisz. Mam nadzieję, że mój Klaus Barbie się spodobał. :D

    Co do tematu - skradzione skarby. Możliwe, iż niektórzy z nazistowskich oficjeli mieli zmysł maklerski i wywróżyli, niczym z fusów, iż Trzecia Rzesza pójdzie na dno, toteż trzymając łapki na złocie, dziełach sztuki i innych kosztownościach użyli ich jako zastawu za własne bezpieczeństwo i załatwili zobie za nie fajne domki na Argentyńskiej czy tam też Chilijskiej plaży zanim jeszcze Jankesi przyjechali do Paryża na podryw... to jest na wyswanadzanie europy. A co potem się z tymi skarbami stało, Dżizas jeden wie.
    Co do Hitlera i jego dniach ostatnich - kto wie? Może to jego kochaneczka zrobiła mu bubu, może ktoś z najbliższego otoczenia wpakował mu kulkę nie mogąc patrzeć jak jego ukochany "wodzu" wali w pory przed aliantami. A może rzeczywiście miał już tego wszystkiego w cholerę dosyć i walnął sobie w łeb by ominąć te wszystkie trybunały i całą tą porąbaną biurokrację. Stawiając się w podobnej sytuacji - dać się ciągać po sądach, trybunałach, etc. by i tak dostać na końcu krawat z grubej liny czy od razu sobie strzelić, elegancko, w czapę - wybrałbym to drugie. A gdyby to jeszcze w grę wchodziły polskie sądy... sięgnąłbym po Mauserka bez wahania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba postawić sobie kilka pytań. Co robiły dwie armie amerykańskie na Antarktydzie do 1947 roku ?
    Radziecka ekspedycja polarników biorąca udział na Antarktydzie w latach 50-ątych. Dwóch naukowców umiera na nieznaną chorobę na Antarktydzie, a pozostali w krótkim okresie umierają po powrocie do Moskwy. Na jaką chorobę (wtedy nieznaną ) umierają Radzieccy naukowcy ?
    W ubiegłym roku kanał Discovery pokazał mutacje zwierząt i ryb na Antarktydzie. Skąd się one wzięły ?

    OdpowiedzUsuń