środa, 9 lutego 2011

O wyższości socjologii nad psychologią

Foucault Freud
Michel Foucault versus Sigmund Freud
Jako, że jest to blog z lekka socjologiczny, a przede wszystkim PSEUDOnaukowy, pozwolę sobie na odrobinę własnych przemyśleń i socjologicznego lobby. Tematem przewodnim naszego dzisiejszego wpisu jest odwieczny (tyle, o ile są to wielowiekowe nauki) spór socjologii z psychologią. Walczą między sobą o prymat wśród nauk humanistycznych, czy monopol na prawdę. Skąd jednak ta zimna wojna? Dlaczego nie obserwujemy kłótni pomiędzy, dajmy na to fizykami z lekarzami czy matematykami z chemikami? W końcu każda z tych dziedzin ma wiele wspólnego z drugą, jednak kontakty ograniczają się w powyższych przypadkach przeważnie do wspierania, czerpania jedna z drugiej, bądź co najwyżej podważania pojedynczych teorii. (Kilkając "Czytaj więcej" przejdziesz do dalszej części tekstu)

 Spór socjologii z psychologią jest jednak dalece bardziej zażarty. Każda z interesujących mnie dziś nauk podważa podstawy istnienia drugiej: psychologia zarzuca socjologom brak uwzględniania zawiłej i unikalnej psychiki jednostki przy konstruowaniu teorii społecznych, natomiast socjologowie nie mogą zgodzić się na mocno metafizyczne, czyli w naszym mniemaniu – nienaukowe próby wyjaśniania poszczególnych zjawisk. Być może walka jest tak zażarta, gdyż i cel jest tego warty. Nie można bowiem być na tyle idealistycznym, by wierzyć, że istnieje jeszcze coś takiego jak czysta nauka, wolna od wszelkich kwestii ekonomicznych. Od tego, czyj pogląd zdobędzie szersze uznanie i rozgłos zależy to, ile się na tym zyska. Mnóstwo gospodarczych potentatów tworzy własne centra nauki i badań, jak chociażby Dolina Krzemowa, która jest zarazem ośrodkiem akademickim oraz światowym centrum innowacji technologiczno-gospodarczych. I o ile współpraca na polu technologii wydaje się oczywista, o tyle rozwiązania kwestii społecznych pociągają za sobą dużo większe rozbieżności.

Świetnym przykładem manipulacji terminami, a co się z tym później wiązało, także poszczególnymi jednostkami, jest moim zdaniem praca słynnego socjologa Michaela Foucaulta dotycząca ludzi umysłowo chorych. Począwszy od czasów starożytnych, przez średniowiecze, byli oni niejako „normalnym” elementem krajobrazu, dostarczającym od czasu do czasu źródła rozrywki (nie należy tez patrzeć na to z punktu moralności dzisiejszej epoki, w końcu kobiety wówczas również nie miały lekko, np. zaprzęganie ich zamiast zwierząt gospodarskich do pługa; wyjątki w postaci dam serca walecznych rycerzy możemy sobie darować).

Postrzeganie ludzi dotkniętych tym nieszczęściem zaczęło jednak zmieniać się na przestrzeni wieków. Zdawać by się mogło, że skoro kolejne epoki dokładały coraz to nowe osiągnięcia w kwestii postępu ekonomicznego, jednak przede wszystkim społecznego, to także powszechna dziś (choć różnie rozumiana) humanitaryzacja będzie owego postępu nieodłącznym elementem. Jednak nie. Dotychczasowe dziwactwo, czy wybryk natury zaczęto traktować jako czynnik skreślający daną jednostkę już na starcie z życia społecznego, by w końcu dojść do takiego poziomu, gdzie izoluje się ją i trzyma w zamknięciu, ograniczając swobodę pewnie bardziej niż w niejednym dzisiejszym zachodnim więzieniu. Nagle ci nieszkodliwi dotychczas „wariaci”, stali się niezwykle groźni dla prawidłowego funkcjonowania ustroju państwa i ładu społecznego.

Do meritum jednak, przykład ludzi umysłowo chorych pokazuje sposób kształtowania się tej dostojnej i popularnej w dzisiejszym życiu codziennym nauki, czyli psychologii. Najpierw ktoś postanowił nazwać to, co trapi tego biednego chorego, następnie doszukano się w tym odstępstwa od normy (a nie odmienności-w końcu każdy z nas jakoś różni się od drugiego), by w końcu nadać temu status choroby. A skoro stwierdzono chorobę – trzeba ja leczyć. Medycyna jednak na nic się zda przy tak delikatnej sferze jaką jest ludzka psychika i podświadomość, bo tam doszukano się źródeł nieprawidłowość, w związku z czym, należało ukonstytuować nowy twór jakim jest dzisiejsza psychologia. Tak oto powstała nowa nauka. Nauka, która nie odkryła chorób, ale którą zrodziła się dzięki chorobom. Niczym w najbardziej powszechnej ekonomicznej zasadzie: popyt kształtuje podaż. Wytworzono popyt na usługi pseudomedyczne, więc znaleźli się ludzie, którzy w ten sposób postanowili zarobić na ludzkim nieszczęściu, nie dając żadnej gwarancji poprawy, tym bardziej nie umiejąc w sposób stricte naukowy wyjaśnić przyczyn, a co gorsza, nawet przedmiotu swoich badań.

Dlaczego jednak staram się dowieść wyższości socjologii? Tłumaczę: nie chodzi bynajmniej o ukazywanie kto jest lepszy, uważam bowiem psychologię za pseudonaukę opartą na domysłach (by uniknąć określenia wymysłach), której to zestawienie z opartą na faktach (nie twierdzę oczywiście, że wolna jest od metafizyki, ale na pewno nie w takim stopniu!) socjologią jest zupełnie pozbawione sensu, a przynajmniej logiki. Jak ma się bowiem freudowska teoria EGO do baumanowskiej teorii postmodernizmu? Zupełnie nijak. Pierwsze już za sam przedmiot obiera coś tak abstrakcyjnego jak podświadomość, owszem można badać czynności mózgu podczas pewnych zachowań, ale doszukiwanie się w tym tak dalece idących konsekwencji na życie codzienne jednostki wydaje się mocno naciągane, z całym szacunkiem dla dorobku Freuda. Przeciwstawiana temu pierwsza lepsza współczesna teoria socjologiczna mówi o zmianach, faktach dostrzegalnych gołym okiem, niekoniecznie na poziomie jednostek, ale także dzięki statystykom-na poziomie społeczeństwa. Przykładem mogą być chociażby preferencje kulinarne i zwiększająca się ilość punktów gastronomicznych, jako wyraz coraz częstszego stołowania się poza domem. Fakt vs. domysł, ot i cała różnica, zasadnicza jednakże.

Podsumowując, według mnie, obie dziedziny będą się nadal prężnie rozwijać. W końcu samotność w tłumie zmusza nas do znalezienia choć jednej dobrej duszy, która znajdzie czas na to, by nas wysłuchać, nawet jeżeli będzie to psychoterapeuta, któremu za godzinę takowej „uzdrawiającej” sesji zostawimy co najmniej dwie zarobione dniówki. Nie chodzi tu bowiem o leczenie (leczenie zostawmy psychiatrom, którzy bądź co bądź mają więcej wspólnego z medycyną niż psychologią), ale wygadanie się. Jako adept socjologii, wolę jednak prywatne spotkanie ze znajomym, który za ową przysługę nie zażąda ode mnie zapłaty. Może tylko do czasu, jako że owi znajomi to często adepci przesławnej psychologii. 

6 komentarzy:

  1. Ta, bijący rekordy popularności, szczególnie za oceanem, zawód psychoterapeuty zakrawa o kpinę. Już lepiej iść do wróżki niż do kogoś kto będzie Ci tłumaczył jak żyć i jak się zachowywać, opierając swe wywody na czyimś widzimisię (Freud, Adler, Young i inni psycholodzy). Z drugiej jednak strony bycie psychologiem to najlepsza z możliwych fucha, nic się nie robi, pogada się od rzeczy i 200 stówki za godzinę, nie ma co, wszyscy zostańmy terapeutami. Albo pożal się boże poradniki psychologiczne pod którymi uginają się półki w empikach, do prawdy nie rozumiem nabywców tychże publikacji, przecież to czyste żywe ograbianie ludzi z ciężko zarobionych pieniędzy, a co najgorsze - nie przymusowe, ludzie chcą być okradani!! Chociaż psychologia jak pseudonauka idealnie pasuje do tematyki bloga... : P

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan PS ma bardzo radykalne poglądy.:) Pozdrawiamy.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwazam ze socjologia jest podstawa wszystkich nauk i dociekan swiadomosci jakaby nie byla.
    Ja bym zwrocil uwage na inana rzecz, ktora uniemozliwia dzisiaj dyskusje, rozwoj itp itd. Ludzie czyli my (albo moze nie?) nie zauwazaja, a wlasciwie lepiej by bylo nie chca zauwazac ze slowa chocby w czasie mojego zycia zmieniaja znaczenie o 180 stopni a czasem i wiecej znacznie. Sek w tym ze apatia ktora panuje i jest utrwalana przez Nas samych, powoduje ze dyskusja jest niemozliwa. przykladem niech bedzie slowo dyskusja wlasnie, lub socjologia (czego ucza w szkolach a czym jest kazdy moze doswiadczyc, ale nie dostrzegac na poziomie swiadomosci), mamy badania naukowe, prawdziwe badania naukowe, niezalezne badania naukowe) Oczywiscie slowa to tylko objaw. Ludzie nawiazujac do ekonomicznego watku autora o psychologo-socjologo-naukowo-kretynach poprostu, nie pozwalaja sobie na zmiane w sposobie myslenia o swiecie. Oczywiscie przyczyna jest to ze nie otrzymaja namacalnych tantiemow ! Oni musza kurwa czuc ze sie oplaca. Kolejna sprzecznosc; mowia ze kochaja swoje dzieci, robia to co robia dla dzieci; a przeciez te dzieci juz mogly byuniknac tego bolesnego momentu zmiany sposobu myslenia. Tylko ze rodzic musialby to wziasc na siebie. Ja probuje. I zmieniam tylko na podstawie doswiadczen; ktore definiuje przez wszystkie pryzmaty tylko nie monetarno-ekonomiczny. jestem chory, ale moj syn z tego czerpie i ja to widze. Lepszego dowodu nie potrzebuje. Dualizm stajed sie standardem od fizyki kwantowej i swiadomosci/materi; przez psycholologie/socjologie az po slownictwo. A ludzie nadal uwazaja ze trzeba podac jakis osad nie istotne czy sluszny czy nie. Nie zastanawiaja sie jakie jest znaczenie. Ja czesto zadaje sobied pytanie co to jest socjologia? Co to jest gospodarka ? itp itd etc.
    przepraszam za moje dziwne wywody. podoba mi sie ta strona. wiec ja tez zlame jedna z zasad i napisze cos.
    wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgłosiłam się ostatnio do Wielkopolskiego Instytutu Psychoterapii http://wip-poznan.pl/psychoterapia – szybko uzyskałem pomoc!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że odniesiono się jedynie do teoretyków psychologicznych jak Freud, widzę nie chcemy mówić o istnieniu psychologii poznawczej, behawioralnej czy tej, opartej w głównej mierze na neurobiologii. Nie sprowadzajmy psychologii do amerykańskiej psychoterapii, ani też w tak wielkiej mierze do założeń mentalnych, bo jest to co najmniej błąd merytoryczny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fobie społeczne? Warto skorzystać z pomocy Wielkopolskiego Instytutu Psychoterapii http://wip-poznan.pl/psychoterapia. Mają ogromną doświadczenie i wiedzę.

    OdpowiedzUsuń